8.9.16

Książka o Holendrach, ale nie tylko





Książkę wzięłam do ręki, żeby trochę więcej dowiedzieć się o społeczeństwie kraju, w którym teraz mieszkam. Wciągnęła mnie bardzo szybko, zachwyciłam się, wzruszyłam, zamyśliłam...

Małe eksperymenty za szczęściem. Sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 83 i 1/4 to pamiętnik pisany przez rok przez mieszkańca domu spokojnej starości w okolicach Amsterdamu. Opisuje w nim życie w tego typu ośrodku i mieszkańców, trochę opisuje Holendrów, ale jest to też piękna książka o starzeniu się. Czasem, kiedy czytałam ją w tramwaju, nie mogłam powstrzymać się od głośnego śmiechu, a czasem łezka zakręciła się mi się w oku. Nie jestem zawodowym recenzentem, nie podejmuję się więc analizy książki, ale mogę opisać moje uczucia po jej przeczytaniu. Przede wszystkim, co zabrzmi banalnie, pieniądze szczęścia nie dają. Mieszkańcy domu opieki, w którym mieszka Hendrik Groen to obywatele jednego z najbogatszych krajów Europy, co zdecydowanie widzę na ulicach każdego dnia, ale schyłek życia opisany w książce to raczej dość przykra egzystencja.


Książka też zdecydowanie utwierdziła mnie w przekonaniu, że na emeryturę czekać nie warto, lepiej żyć tu i teraz. Ile razy słyszę: "oby do emerytury, wtedy zacznę spokojne życie", ale to chyba trochę nie tak. Małe eksperymenty... po raz kolejny utwierdzają mnie w przekonaniu, że to drobne przyjemności dnia codziennego budują nasze szczęście. Czytałam kilka publikacji Daniela Gilberta, psychologa z Harvarda, na temat źródeł szczęścia w życiu (polecam też jego prezentację na TED). Według Gilberta to ludzie wokół, zwłaszcza udany związek i pieniądze (ale uwaga, nie za mało, ale też nie za dużo) są źródłem szczęścia (z dziećmi już różnie bywa). Ważna jest też zmiana w życiu, brak monotonii na codzień. 



Tak więc zamiast odłożyć parę euro na dostatnie życie "po sześćdziesiątce" chyba zaraz skorzystam z promocji na bilety lotnicze. A książkę Groena bardzo polecam.

***

Aktualizacja: Ukazała się druga część dziennika: Dopóki życie trwa. Nowy sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 85. Książka też jest zabawna, ale niestety to już nie to samo, co część pierwsza... 

Czytałam też, że dziennikarze odnaleźli prawdziwego autora książek. Jest to Peter de Smet z Północnego Amsterdamu, 62-letni... nie, nie pensjonariusz domu opieki, ale bibliotekarz. To jego debiut literacki.

2 komentarze:

  1. Czytałam tę książkę niedawno, i mnie zachwyciła! Chciałabym, żeby moi pacjenci w tym wieku mieli takie poczucie humoru jak Hendrik :) Niestety wśród Szwajcarów rzadko się to zdarza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna, czy przeciętny Holender też tryska humorem jak Hendrik ;)

      Usuń

Copyright © 2016 Cały ten Beneluks... , Blogger